Zbyt wiele w życiu Eliott’a nie zmieniło się. Jego nastawienie pozostało w dalszym ciągu takie samo. Nie zamierzał zrobić niczego, aby nieco polepszyć stan własnego życia. Zresztą, przecież on nie widział żadnego problemu w tym, że ćpał i pił do oporu. Zniknął na jakiś czas z miasta tylko i wyłącznie dlatego, że jego ojcowie byli bardzo blisko znalezienia go. A przecież nie chciał przerabiać z nimi w kółko tego samego. Ile można było prosić dorosłego człowieka o to, aby się nie zmienił? Nie był już małym dzieckiem i przecież to on wiedział najlepiej, co jest dla niego dobre. W ostatnim czasie trzymał się go wisielczy humor, w dodatku nie miał ochoty na towarzystwo żadnych kobiet w swoim życiu. To nie w jego stylu. Coś ewidentnie wisiało w powietrzu.
Siedząc w klubie, sączył kolejnego drinka – nie liczył, bo po pewnym czasie stracił rachubę. W każdym razie, był już na tyle wstawiony i odurzony różnymi środkami, że świat stał się dla niego nieco bardziej akceptowalny. Przechylił zawartość szklanki, a brunatny alkohol pieścił jego gardło swoim dość specyficznym smakiem. Uśmiechnął się pod nosem, gdy obok jego stolika przeszła wysoka i dosyć zgrabna dziewczyna. Narkotyki potrafiły zdziałać cuda. Zawołał za kobietą, ale na jego nieszczęście musiał wpaść na osobę o dwie głowy niższą od niego, a cały drink, który trzymała nieznajoma wylądował na jego koszuli. – Co się odjebało.. – spojrzał na swoje ubranie i w pierwszej chwili nie rozpoznał dziewczyny, która przed nim stała. Przeklął głośno, bo dziewczyna która na niego czekała właśnie się zmyła. Spiorunował wzrokiem całą winowajczynię i spojrzał na nią z wyrzutem. Ale zaraz, zaraz.. Coś mu tutaj nie pasowało. – No kurwa nie wierzę – założył ręce na biodrach i musiał aż usiąść z wrażenia. Zresztą, spożyte procenty też trochę go do tego zmusiły. – Albo za dużo wypiłem albo to słynna Kaela, która zwiała, bo nie była wystarczająco odważna do wielkich rzeczy – prychnął i chwycił za butelkę whisky. Nie będzie się przecież rozdrabniać i nalewać sobie do szklanki.